Przetwarzanie danych osobowych

Nasza witryna korzysta z plików cookies

Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.

Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.

Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.

Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.

Optyczne.pl

Fotomisje

Sri Lanka
12-dniowe warsztaty fotograficzne z Pawłem Kosickim
15-26 marca 2019 r.

Czy słyszeliście, że niegdyś Indie płacząc po śmierci Mumtaz Mahal zostawiły na Oceanie Indyjskim piękną łzę? Łzę zrodzoną z rozpaczy, ale zamienioną w źródło zachwytów, radości i podziwu. Tak właśnie powstała Sri Lanka, którą polecamy szczególnie amatorom pustych plaż, sięgających po horyzont plantacji herbaty i miłośnikom doskonałej kuchni. Uśmiechnięci Lankijczycy, słonie hasające sobie po zielonej okolicy, zapierające dech w piersiach widoki, to przepis na udany plener fotograficzny.

Relacja

Wystartowaliśmy w Warszawie. Po dwóch godzinach lotu nad Moskwą powitał nas śnieg. Nie mieliśmy jednak wątpliwej przyjemności go doświadczyć. Kawa, niewielkie zakupy na Szeremietiewie i dalej lecieliśmy już nocnym lotem na południe w okolice równika, do Colombo. Samolot nie był przepełniony, co ułatwiło pierwsze rozmowy o Sri Lance, fotograficznych oczekiwaniach i podróżniczych wyobrażeniach.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Rankiem po łagodnym lądowaniu i wklejeniu wiz do paszportów, opuszczając lotnisko zderzyliśmy się ze ścianą gorącego, tropikalnego powietrza. Wczorajszy obraz Moskwy wydał się w jednej chwili nierealny. Na zewnątrz czekał na nas nasz przewodnik - Chamila. Uśmiechnięty, miły i niezwykle uczynny, dla którego nie było sprawy niemożliwej do załatwienia. Polubiliśmy go od pierwszej chwili. Wraz z nim wyglądał nas nadzwyczaj profesjonalny kierowca i jego niewielki autobus, którzy pozostali z nami już do końca naszej fotograficznej przygody.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Prosto z lotniska wyruszyliśmy do Negombo, portowego miasta pełnego plaż i urokliwych kanałów. Po drodze zatrzymaliśmy się na popularnym w Negombo dużym targu rybnym, który okazał się chrztem bojowym dla fotografujących. Upał mieszał się z zapachem ryb suszących się na rozgrzanych plażach. Kontrast testował możliwości naszych fotograficznych matryc, słowem od pierwszej chwili rzuciło nas na głęboką wodę.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Po południu, po „zakotwiczeniu” w przytulnej rezydencji Summerside, udaliśmy się na spływ malowniczymi kanałami miasta. Niezliczone, egzotyczne ptaki, warany przepływające tuż przy łodziach, endemiczne drzewa, w końcu dzieciaki radośnie pozdrawiające nas z nadbrzeży, wszystko to sprawiło, że już pierwszego dnia pokochaliśmy tę malowniczą wyspę. Gdy nadszedł wieczór na niebie ukazał się krzyż południa, a my zasnęliśmy błogim snem, próbując przechytrzyć jet lag.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Następnego dnia wyruszyliśmy w głąb wyspy do Dambulli, gdzie znajdują się wykute w skałach buddyjskie klasztory. Po drodze jednak spotyka nas najlepsze tego dnia. Mijając lokalny, daleko na prowincji, z dala od turystycznych szlaków, warzywny targ, postanawiamy do niego zajrzeć. Feria barw, zapachów i intrygujących ludzi, porywa nas na kilka kwadransów. Potem, podekscytowani długo rozmawiamy w naszym autobusie o tym, co w fotografii ważne, o warsztacie, portrecie i kontekstach. By podziwiać zachód Słońca wspinamy się na na Pidurangala Rock, skąd rozpościera się malowniczy widok na Lwią Skałę - symbol Sigiriyi. Wieczorem, w uroczym hotelu o jakże wymownej nazwie „Nice Place”, przy kojącym akompaniamencie tropików, spędzamy godzinę przy rzutniku kontynuując fotograficzną edukację.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Po obfitym śniadaniu, kolejny dzień rozpoczynamy od wejścia na Lwią Skałę. Światło nam sprzyja. Po horyzont nieskończona przestrzeń, która zachęca do robienia panoram. Oddajemy się im z zapałem. Aparaty grzeją się do czerwoności.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Dalej ruszamy do Kandy, stolicy lankijskiego folkloru, po drodze odwiedzając hinduską świątynię Matale. Wieczorem kolejne fotograficzne pokazy w towarzystwie przynoszącego ukojenie chłodnego, lokalnego piwa. Rozmowom nie ma końca.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

W środę poza najbardziej znaną buddyjską świątynią Dalada Maligawa, czeka nas wizyta w factory - niewielkiej fabryce herbaty, gdzie powstają najlepsze na świecie gatunki tego trunku. To bardzo pouczające popołudnie. Najpierw poznajemy proces segregacji, fermentacji i suszenia, potem oddajemy się rozkoszom próbując najlepszych herbat. Achom i ochom nie ma końcu, studzą nas jednak ceny w przyfabrycznym sklepiku. Cóż to w końcu najlepsze herbaty świata.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Na zachód Słońca zatrzymujemy się w położonej wśród herbacianych wzgórz niewielkiej wiosce, gdzie podpatrujemy lokalsów grających w cricketa i zaprzyjaźniamy się miejscowymi dziećmi obdarowujące je cukierkami oraz przyborami szkolnymi.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Po dniu pełnym wrażeń, późnym wieczorem docieramy do hotelu. Szybko jemy kolacje i idziemy do łóżek, bo czeka nas krótka noc. O drugiej nad ranem, a może jeszcze w nocy, wyruszamy na Górę Adama, 2243 m n.p.m, miejsca religijnego kultu, by dotrzeć na szczyt o wschodzie słońca i przyjrzeć się urodzie Sri Lanki w całej jej okazałości. Przed wymarszem dyskutujemy o wyższości ISO nad statywem, w końcu przed nami do pokonania z naszej bazy, ponad kilometr przewyższenia. Pierwszy raz robi się chłodniej, na szczycie, tuż przed wschodem słońca nawet zimno. W tłumie pielgrzymów i garstki turystów docieramy kilkanaście minut przed wschodem. Szukamy miejsca na najlepszy kadr. Pierwsze promienie słońca wywołują ekstazę i błyskawicznie rozgrzewają nasze zmarznięte i obolałe nocnym marszem ciała. Pielgrzymi i turyści unoszą w górę telefony, niczym w geście tryumfu, próbując sfotografować niezapomniany spektakl. Powrót z góry okazuje się trudniejszy niż zakładaliśmy. Docieramy zmęczeni, jednak z plecakiem pełnym zdjęć, co rekompensuje wszelkie trudy. Prysznic, kawa, omlet i talerz owoców, którymi zajadamy się od pierwszego dnia i ponownie wyruszamy w drogę. Przed nami jakże romantyczna podróż błękitnym pociągiem z Nanu Oya do Elli. Szybko zapominamy o zmęczeniu, pociąg powoli „płynie” po wzgórzach przez herbaciane pola i gęste tropikalne lasy porośnięte kołyszącymi się na wietrze palmami. Wisimy na drzwiach fotografując raz z lewej, raz z prawej, krajobrazy za którymi przyjdzie tęsknić nam w długie zimowe wieczory. Podróż trwa kilka godzin, lecz nawet przez moment się nam nie dłuży. Fotografujemy niewielkie perony na zapomnianych stacjach, portretujemy sprzedających tam włochate kokosy, współpasażerów, wzgórza i przyprawiające o zawrót głowy głębokie urwiska.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Po noclegu w Elli odwiedzamy przydrożne plantacje, na których pracują kobiety zrywające herbaciane liście. Uroda tych miejsc zniewala. Rozpierzchamy się po wzgórzach w poszukiwaniu unikalnych ujęć i niezapomnianych portretów. Zatracamy się, w końcu Chamila przywołuje nas do porządku, czeka nas przecież jeszcze spacer na słynny Nine Arch Bridge, przy którym czekamy na przejeżdżający pociąg. Po południu pozostaje jeszcze sam crème de la crème. Rajd jeepami w interior, gdzie, jak się później okaże, spędzimy najbardziej niezapomnianą noc naszej wyprawy. Farma Eco Lodge, znajduje się gdzieś pośrodku natury. Mokradła po bezkres, stada przeprawiających się bawołów, spacerujące tuż u stóp, przyjazne, metrowe warany i niezliczone białe czaple. Jeśli dodać do tego przygotowaną przez gospodarzy, pieczoną na ogniu rybę, owiniętą liśćmi bananowca, to bez wątpienia tamtą noc spędziliśmy w raju. Zasypiamy pod rozgwieżdżonym niebem, odziani jedynie w moskitiery, w towarzystwie kojących odgłosów otaczającej natury.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Po tak upojnym wieczorze, w dalszą drogę wyruszamy dopiero około południa. Słońce pali niemiłosiernie, a my kierujemy się na południowe wybrzeże po drodze odwiedzając sierociniec słoni. Słonie to symbol Sri Lanki, fotografujemy je podczas karmienia, kiedy przepychają się, walcząc o każdy łyk mleka. Wieczorem docieramy do Mirissy, z jej rajskimi plażami, niezliczonymi restauracyjkami, w których zajadać się będziemy owocami morza przez najbliższe trzy dni. Po kolacji pełni wrażeń, ponownie oglądamy fotograficzny urobek. Treść czy forma, człowiek czy może krajobraz, lustrzanka czy bezlusterkowiec, fotograficznych tematów nam nie brakuje.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Trzy dni w Marissie upływają nam błogo między fotografowaniem portu rybackiego, rybaków łowiących ryby na wystających ponad wodę tyczkach, lasów deszczowych rosnących kilka godzin drogi stąd, kąpielami w hotelowym basenie, nurkowaniu w oceanie na pobliskiej rafie czy wyrównywaniu opalenizny pod równikowym, piekącym słońcem. Każdy znajduje dla siebie interesujące miejsce i aktywność, która jest mu najbliższa.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Jedno popołudnie poświęcamy też na wycieczkę do kolonialnego miasta Galle. Holenderskie kościoły z XVII wieku, mieszają się z tradycyjnymi na wyspie budowlami. Styk wschodu i zachodu, przeszłości i teraźniejszości okazuje się nad wyraz fotogeniczny.

Tradycyjnie, wieczorami, wspólnie przeglądamy nasze fotografie, zastanawiając się, co moglibyśmy jeszcze w nich poprawić, jak inaczej spojrzeć na otaczający nas świat i ludzi.


Fot. Paweł Kosicki


Fot. Paweł Kosicki

Ostatniego dnia rano, z powrotem wracamy do Negombo, gdzie spędzimy ostatnią noc na Sri Lance. Tam w zachodzącym słońcu fotografujemy rybaków, którzy na plażach wyładowują z łodzi złowione tego dnia ryby. Pożegnalną kolację jemy w domu naszego przewodnika Chamili, bowiem jego mama przygotowała dla nas grillowaną rybę kupioną tego dnia na targu, który fotografowaliśmy na początku naszej Fotomisji. Czas na powrót.

O prowadzącym warsztaty

Paweł Kosicki (http://pawelkosicki.com), fotograf niezależny, podróżnik, cyklista, kinoman,ambasador Fujifilm, należy do Zpaf. W latach 90-tych fotoreporter magazynu "Wprost", uczestnik warsztatów z fotografami Magnum i National Geographic. Absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej. Od 10 lat prowadzi warsztaty i plenery fotograficzne.
W latach 90-tych podążał ścieżką decydującego momentu zdefiniowanego przez Cartiera Bressona, dziś definiuję się jako "fotograf drogi", któremu bliżej do współczesnej fotografii z jej kolorową i bardziej subiektywna formą.

Partnerzy Fotomisji